
Zmienili zdanie, kiedy Victoria ukończyła osiem lat. Wtedy właśnie - za zgodą córki - zgłosili ją na kilka castingów w pobliskim Miami. Dziewczynce udało się wygrać jeden z nich. Zagrała w reklamie skierowanej do dzieci. Nie miała tremy, występując przed kamerą. Zachowywała się naturalnie i słodko uśmiechała. Widać było, że ma talent. "I chęci!", śmieje się gwiazda.
W ciągu kolejnych dwóch lat Victoria dość często pojawiała się w reklamach, zaś ich twórcy stale ją chwalili. Sugerowali nawet rodzicom aktorki, że powinni znaleźć jej agenta. Serene i Zack ulegli ich namowom i zatrudnili profesjonalistę. Postanowili także przenieść się z Hollywood na Florydzie do Hollywood w Kalifornii. To właśnie tam młodzi, zdolni aktorzy mieli największe szanse na znalezienie pracy.
Po przeprowadzce Victoria zaczęła chodzić do szkoły artystycznej, a w wolnym czasie mama woziła ją na castingi. Miała już na swoim koncie niewielką rolę w serialu "Kochane kłopoty" (pojawiła się tylko w jednym odcinku), więc miała się czym pochwalić. Wkrótce posypały się kolejne propozycje. Występ w "Nie ma to jak hotel" przeszedł bez echa, jednak niewielka rola w thrillerze "Maria" okazała się wielkim sukcesem Justice. Film dostał mnóstwo nagród!
Od tej pory aktorka stara się co roku wystąpić w jakimś filmie. Zagrała w "Ogrodzie", "Królach Appletown" i "Bestii z Wolfsberga" - wszystkie trzy bardzo się widzom podobały. W 2006 roku zaproponowano jej więc rolę w serialu Nickelodeona "Zoey 101" z siostrą Britney Spears w roli głównej. To był prawdziwy sukces. W Ameryce Victorię okrzyknięto Victorię gwiazdą, przeprowadzano z nią wywiady, umieszczano na plakatach. "Moje życie całkowicie się zmieniło", wspomina Justice.
I rzeczywiście, przez trzy lata niemal nie schodziła z filmowego planu. A kiedy "Zoey 101" zakończono, Victoria przeniosła się do… "Victoria znaczy zwycięstwo". Ten serial producenci przygotowali z myślą o niej. Nawet tytuł nie jest przypadkowy. Nic dziwnego, że aktorka jest ostatnio w tak dobrym humorze! "Robię to, co lubię, a ludzie mnie doceniają. Jak mogłabym nie być szczęśliwa?", pyta. I chyba ma rację!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz